Jak dla mnie zaczęło się za szybko i zbyt oczywiście. Odzyskał zdrowie, jest w świetnej formie i ma ochotę wszystkim udowodnić że to co stało się w Detroit jest nieporozumieniem. Mimo iż sytuacja w Detroit była nieźle pokręcona to oczywistym kozłem ofiarnym stał się Iverson. Practice ! a teraz starter ! w dupie mu się poprzewracało dodać do tego kryzys gospodarczy, mało kto chciał mu dać kontrakt na jeden rok w okolicach 3 milionów - na tle kontraktu Sheeda, Marburyego w Celtics, Goodena/Tima Thomasa w Spurs/Mavs i paru innych absurdalnie głupich ruchów - niepodpisanie Iversona było conajmniej zastanawiające. Hall of Famer, scoring champion, kontrakt który dla nikogo nie jest żadnym balastem, biorąc pod uwagę ile można było zyskać a ile stracić a także to ile wnoszą zawodnicy zarabiający w przedziale 1-4 mil/rok było to jeszcze bardziej zastanawiające. Nigdzie o tym nie czytałem ale chyba nie chodził z futerałem pełnym broni automatycznej na rozmowy z klubami czy też nie rozdawał iPodow ze ścieżką dźwiękową ''practice ? we talkin bout practice?''. Miało być Miami, miało być Charlotte, miało być LA. Miało być pięknie i sentymentalnie, Iverson przychodzi do drużyny z aspiracjami która podobnie jak on ma coś do udowodnienia i reszta to historia czy tez idealny scenariusz do filmu z happy endem. Tymczasem Iverson jest pariasem, chcą go w jednej z najgorzej funkcjonujących franczez NBA - Memphis Grizzles. Zespół coprawda z olbrzymim potencjałem gdzie cała pierwsza piątka sprawia wrażenie że mogłaby grać w przyszłości w Allstar game ale jakoś wspólnymi siłami nie potrafią tego zrobić do tego graja pod wodzą Lionella Hollinsa. Na dziś chyba najgorszy trener w NBA. Grizzlies nie mają osobowości, nie mają stylu, dużo biegają freelansują się i dużo przegrywaja dużo i gęsto.
Żeby nie było za łatwo Iverson w trzeci dzień obozu doznaje kontuzji i jest wyłączony na miesiąc, jak sam mówi ''gdyby to był mecz 7 Finałów to nie mógłbym zagrać'' brzmi poważnie. Ale mija miesiąc i zbliża sie opener, Iverson chce zagrać, prawie się wyleczył i uważa że jest gotowy do gry. Mecz w końcu o nie małym dla niego znaczeniu bo przeciwko Pistons. Hollins jednak traktuje go jak każdego innego i uważa że Iversonowi przydałby się jakiś trening , nie chce by Iverson znów się nadwyrężył i nie ma kondycji- biorąc pod uwagę karierę Allena, to on urodził się z kondycja do gry a granie z kontuzjami to jego znak firmowy. Ale nie ma co siać defetyzmu, Iverson nie gra, nic nie mówi nie ma problemu, wejdzie w rytm trochę poćwiczy i wróci na parkiet sezon nie kończy się w październiku tylko w listopadzie.
W każdym razie Iverson omija mecz z Pistons , z Raptors i już jest gotowy ale także omija mecz z Nuggets, jak na poziom waleczności Iversona i uwielbienie do grania przeciwko byłym drużynom to Allen omija o 2 mecze za dużo, szczególnie że już na drugi dzień gra z Kings, który to mecz przegrywają w dogrywce. Frustracja lekko narasta, Hollins wciska kity o przygotowaniu, obozie i całej rotacji podczas gdy pierwszopiątkowi nie potrafią wygrać z Beno Udrihem i spółką.Potem mamy mecz przeciwko Lakers. Nie trzeba mówić że Iverson uwielbia pojedynki z Kobem i często gęsto są to sezonowe klasyki, na dodatek Lakers są bez swoich podstawowych wysokich Paua i Bynuma i można by się spodziewać że nawiąża walkę a tymczasem mamy mocne wpierd&*. Z czego chyba nikt a Iverson szczególnie nie jest zadowolony. Iverson opuszcza klub z powodów osobistych. Szczególnie zastanawiające jest to że to miałbyć sezon Iversona, miał odzyskać dobre imię, miał niesprawiać problemów, miał liderować i pomóc młodym w załapaniu o co w tej lidze tak naprawdę chodzi. Wiadomo że krytykować jest najłatwiej i łatwiej jest pisać o tym jak coś nie wychodzi więc można było szybko zdać sprawę że sępy dość szybko zacznął latać nad Iversonem, jednak ciężko było mi sobie wyobrazić że tak szybko Iverson da nam to na co tyle jego wrogów oczekiwało. W końcu nie od dziś było wiadomo że Memphis będą słabi, że Iversonowi będzie się ciężko przedrzeć przez Conleya jak słabo by nie grał i jak mało by nie wnosił do gry. Iverson aż tak głupi nie jest i zdawał sobie sprawę z tego że jego komentarze w kierunku trenera i tego że chce grać w pierwszym składzie błyskawicznie będą odebrane przez krytyków i zaraz pojawią się miliony komentarzy na ten temat.
Moje przeczucie jest takie że nie zobaczyliśmy ostatniego meczu w wykonaniu Iversona na parkietach NBA, sezon pt. ''zaprzeczyć krytykom i odzyskać dobrę imię '' się tak naprawdę nie zaczął a przynajmniej mam taką nadzieję.Zwyczajnie za dużo rzeczy przeczy temu by Iverson po raz kolejny i tak błyskawicznie eksplodował czym definitywnie przekreśliłby swoja karierę.
Donnie Walsh nie czuł gry Jennningsa?!
Mimo iż wszystkie rzeczy wskazywały na to że Jennnings będzie świetnym koszykarzem- poradził sobie w Europie, grał w Eurolidze -2 najlepszej lidze na świecie, zaryzykował wiele robiąc z siebie królika doświadczalnego jadąc jako pierwszy do Europy a na koniec stwierdził że jest lepszy od Rubio i nie widzi powodów do zachwytu nad jego grą. Podsumowując olbrzymia pewność siebie z tzw. 'Sheed element' czyli jestem popieprzony, mówię co myślę i udowodnię na boisku wszystkim tym którzy we mnie nie wierzą. Biorąc pod uwagę tych z niewyparzoną gęba historia pokazuje że to raczej dobrzy zawodnicy byli - Payton, Shaq, Barkley, Isiah, Sheed, Rodman. Dla księdza z zakrystii to moze nie jest przyszły ministrant ale dla klubów NBA to zdecydowanie dobry znak - szczególnie że od momentu gdy został wybrany Stephen Curry nie było co brać w drafcie i wszyscy byli tacy bezpłciowi albo nie pewni że jedyne co można było zrobić to zaryzykować z Jenningsem. Oczywiście Ty Lawson był zupełną przeciwnościa Jenningsa - 4 lata w UNC, NCAA Champ, najlepszy rozgrywający ligi, doświadczony , z dobrego środowiska, fundamentalny idealny pewniak na środek 1 rundy.
Co chciałem to ostatnio skusiłem się na tego Jenningsa w pojedynku z Rosem i mogę powiedzieć że też nie czuję gry Brandona. Nadzwyczaj dobrze broni, nadzwyczaj dobrze rzuca, ma najchudszą nogę, spokojnie łapie się do all-skiny team - Jennings- Kevin Martin- Tay Prince, rozgrywa trochę jak chłopaczek w liceum - musi to boleć oczy Skilesa, choć nie traci tylu piłek ile przeciętny rozgrywający w liceum, słabo penetruje i nie widziałem jego go to move a na sam koniec dostał w decydującej akcji meczu blok od Derricka. Jeśli to jest kandydat na Debiutanta roku to słabi ci debiutanci.
Śmieszna ekipa te Milwaukee, nikt tam nic nie gra, Bell, Delfino, Warrick, Ridnour, MbahMoute to w najlepszym wypadku 6th man. Bogut na ich tle wygląda mega dobrze, chyba przez to granie w tych ekipach Bucks przez te lata zszedł trochę poniżej radaru i na moje oko mógłby startować w mistrzowskiej ekipie - obroni, fajnie poda, rzuci tyłem do kosza, rzuci hakiem, rzuci - Kevin Love - Brad Miller - Vlade Divac w jednym. Co najlepsze to widok Ilyasovy ten to już naprawdę wygląda jakby grał w liceum, debilne wejścia na kosz, słabe shot selection, ciągle sie przewracał o własne nogi, w innej decydującej akcji rzucił airballa albo to ta maseczka mu tak przeszkadza albo miał najgorszy mecz w historii ligi można się było albo śmiać albo można go było żałować nic mu nie wychodziło.
Biorąc pod uwagę że wszyscy się tam będą poprawiać wróci Redd to chyba Bucks będą w playoffs albo przynajmniej będą o nie walczyć. Twarda obrona, ciekawe ofensywne sety do tego wykorzystywanie matchupów na 40 zwycięstw powinno wystarczyć w tej lidze, zaskoczą parę drużyn tym swoim śmiesznym D-league składem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz