wtorek, 27 października 2009

NFL, London i english breakfast

Długo długo nie zobaczycie zdjęć z Londynu. Ledwo wsiadłem do metra kierującego sie na Wembley, zobaczyłem pełno kibiców w koszulkach - Favre, Rodgers -Packers, Campbell- Redskins !!!, Moss- Pats, Tampa Bay - Cadillac i Barber, Giants - Umeniyora, Strahan, Eli Dallas- Romo, Owens, no i morze Bradych, uśmiechnąłem się a potem sobie przypomniałem że zostawiłem aparat, trochę mniej się uśmiechnąłem a potem sobie przypomniałem że nie oglądam zdjęć, nie robie zdjęć , nie umiem ich robić i specjalnie mnie nie podnieca ustawianie się i pozowanie do zdjęć, więc znów sie szerzej uśmiechnąłem w końcu jak gdzieś nie byłeś i tego nie odczułeś nie odda ci tego żaden opis, żadne zdjęcie i żaden dźwięk, fajnie jest posłuchać obejrzeć czy poczytać o czymś ale to nigdy nie będzie to samo - czysty pragmatyzm czy jakoś tak.
Na miejscu miałem się spotkać z 3 kolesiami z którymi to wyruszyłem do Londynu- zapaleńcy z Husarii Szczecin, ale jak wysiadłem na stacji to wiedziałem że zlokalizowanie ich będzie możliwe dopiero na stadionie gdzie mieliśmy wspólne miejsca.
Na wejściu stragany z pamiątkami- mega tandeta poza Jerseyami, których nigdy nie nosze albo nosze sporadycznie więc wydawanie 45-130 funtów wydało mi się bezsensowne. Jedyny fajny TShirt - Patriots SuperBowl Champs 2004. Nienawidziłem ich wtedy, uwielbiam ich teraz. Poza tym kto kupuje przeterminowana koszulkę o 5 lat, w końcu Patriots maja wygrać teraz, zła Karma poszedłem dalej.
Pod stadionem tailgate party - jak to mówią wjazd za free - koncert, Coors lite i znów pyszniutkie angielskie kiełbaski, namiot z pamiatkami NFC namiot z AFC, namiot z Hall of Fame - było te ichnie trofeum, ubranko Bradyego i czyjeś buty.
Co by tam nie było to najfajniejsze było jak jakiś lebiegowaty Angol wyjebał się na pysk na prawie płaskiej drodze i zdarł se pół twarzy - rozumiem że 4 tysiące lat temu przestaliśmy polować i biegać po lasach ale to nie powód by zapomnieć od czego ma się ręce. Nie ma nic lepszego niż nabijanie się z czyjegoś nieszczęścia - przynajmniej dla mnie.
15:40. Jak na Angoli przystało mecz zaczyna się 5 o'clock. Pierdolone fajwokloki jak to mawiają.
Trzeba wejść, zobaczyć rozgrzewkę, nie przyjechałem pić piwo tylko zobaczyć jak się gra w futbol.
Miejsce wzdłuż boiska choć liczyłem na miejsce za bramką. Rząd tysiąc 500 sto 900. Dość wysoko, wchodzę po schodach, zaczynają bić mi brawo. Nie jednak nie mi. 12 wbiega na boisko z Hoyerem. Angielskie Go Tommy ! Nienawidze Angoli i ich akcentu.
Jak na moją studencką kieszeń - przelot , hotel 3 noce, bilet, metro , żarcie i zwiedzanie trochę drogo - ale jest Tommy, jest jak na reklamie - bezcenne. Flagi Tampy na każdym siedzonku w końcu Boston gra na wyjeździe. Wbiega Moss, Welker jest dobrze kto miał być jest. Jest Williams z Tampy i to by było na tyle z tych co kojarze.
Zresztą jak spotkaliśmy dużych grubych białych i atletycznych murzynów pod Buckingham Palace to wiedzieliśmy że są z Tampy tylko za bardzo nie wiedzieliśmy kto to. Ledwie co mieli najlepszą defensywe w 2002, ledwie co ich oglądałem ich w klasyku z Colts w 2003(jak dla mnie mecz decydujący o losach drużyny- pamiętny come back Peytona) a teraz grają no namesami. Dobrze że w NFL się szybko wszystko zmienia oczywiście poza Detroit.
Bill Belichick- obecny, chciałem kupić książke Halberstama bo niby w UK tak te NFL popularne ale Waterstones po raz kolejny mnie zawiódł. Waterstones to mega lipa, dużo miejsca, dużo półek dużo europejskiej literatury, kiepskie edycje lipne ceny - nie polecam. W Amsterdamie zresztą sie już o tym przekonałem ale myślałem że na angielskiej ziemi to będzie wyglądało trochę inaczej. Myliłem sie. American bookstore to jest księgarnia i cokolwiek tylko nie Waterstones.
Mały koncercik - fajny energiczny radiowy hicior zagrali nie znam nie pamiętam, Toni Braxton - Amerykański hymn, jakaś laska - God save the Queen i jedziemy.
Mecz...hmm, trochę bez historii. Szybkie INT zabiło morale Bucs, beznadziejny O-line, Freeman albo sackowany albo mu przeszkadzali, Williams troche pobiegał ale to nie RB klasy Ronniego Browna czy Petersona. Swoja droga polecam najnowszy czołg- model Ray Rice wyprodukowany w Baltimore - mecz z Vikes.
żeby było mało 2 INT w pierwszej kwarcie i Freeman już nie potrafił podać, kibice liczyli ze wejdzie Leftwich ale nic z tego, WRki (jak to mawiają Husarzy) Bucs, nie potrafili nic zagrać i nic zrobić do tego Freeman wygląda na 15 lat i biorąc wszystkie te czynniki pod uwagę, lipna O line, brak go-to WR to nie ma się co dziwić ze maja 0-6. Zdobywanie 1st down przychodziło naprawde z wielkim trudem.
Z drugiej strony Wes Welker all the way, returnowal, łapał - Patriots bez Welkera nie maja szans na nic. Moss albo był kontuzjowany albo znudzony, obstawiam że jest starszy, kontuzjowany i oszczędza się na ważniejsze mecze, zarówno w meczu jak i w całym sezonie nie zachwycił. Brady trochę za mało dokładny, INT w end zone ??
Najciekawsze było to że widząc całe boisko widzi się akcje zanim akcja nastąpi. W przypadku Patriots było zawsze widać że będzie TD a w przypadku Freemana że będzie INT.
Atmosfera na Wembley troche nijaka, zabrakło zdecydowanie home crowd, zabrakło szalonych fanów i dopingu, zresztą czego oczekiwać po kibicach Redskins, Packers, Giants i pozstałych 32 drużyn NFL. Do tego Wembley to bardziej hala niż stadion, temperatura na trybunach jakieś 20 stopni, zero wiatru, prawie że pełne zadaszenie.
Jak wychodziliśmy stwierdziliśmy w przyszłości meczu w USA, oni najchętniej Giants - Cowboys, ja najchętniej snow game - jak dla mnie ten mecz byłby sto razy bardziej emocjonujący jakby spadł śnieg. Najlepiej chyba grudzień- trwa NBA, NFL, i NCAA- bym zobaczył tydzień Knicks z Heat, Lakers Cavs + mecz Giants + UConn to bym był w 7 niebie.
Co by tu mówić, state of art te Wembley ale wrazie ewakuacji byśmy tam się tam zadeptali. Na Discovery mówili że Coloseum jest tak pomyślane by ewakuować ludzi w 3(10) minut. W 10 minut nie mogłem wyjść ze swojego sektora mimo tego że i tak stadion na koniec był pół pusty.(85 tys na mecz przyszło). Szacowałem że wrócę w 25 minut do domu, trochę się jeździło po świecie na koncerty rockowe do Niemiec więc nie brałem pod uwagę takich problemów. 90 minut poźniej byłem w hotelu. Pierdolone fajwokloki. Wszystko robią inaczej, inaczej jeżdża inaczej mówią po angielsku inaczej jedzą inne mają kurki w kranie innego Opla mają ogólnie są inni. Nienawidzę Angoli , Anglii, Londynu i wszystkiego co z nimi jest związane nawet ich browara- choć puby maja pierwsza klasa.

Podsumowując NFL Expierence 8,5/10 - zabrakło zatwardziałych fanów, NFL game 6/10 - zabrakło pare first downs dla Bucs by uczynić ten mecz naprawdę ciekawym Wembley 10/10 za wykonanie, wygląd estetykę, murawę; 4/10 za polsko-angielskie wykonanie i wymyslenie na wydostanie się z Wembley
0/10 za jedzenie w Anglii - english breakfast - fasolka w sosie pomidorowym, obrzydliwa stęchła kiełbaska, smazonyc pomidor bez skórki, jajko sadzone , tosty i dżem
Londyn - 3/10 - mam taki cel w życiu zwiedzić każda stolice świata i zaczynam od Europy- byłem Amsterdam 10/10, Praga 10/10, Bruksela - 8/10, Berlin 8/10, Koln 9/10(stolica Zachodnich Niemiec), Barcelona 10/10 + parę innych miast w europie mniejszych i większych, biorąc pod uwagę - takie rzeczy jak klimat, places to be, komunikacja, dostępność , ceny, jedzenie i pogodę - Londyn jest głośny, przeludniony, zatłoczony, jest niby europejski i młodzieżowy ale tylko niby, nie ma klimatu, ma lipną pogodę, lipne żarcie i poza fajnymi parkami - Regent, Green i Hyde to ciągle czułem się zmęczony , zagrożony, stłumiony i zagłuszony. 5 lat temu jak wracałem z pracy i płyneliśmy z kolegą promem - pomachalismy i powiedzieliśmy sobie nigdy więcej, nie wiem co teraz bedzie musiało przypłynać/przylecieć do Anglii żebym tam zawitał. Nigdy nie mów nigdy ale ja jak narazie mówię nigdy więcej Londynowi i UK. Nic mnie tam dobrego nie spotkało i nic dobrego mnie raczej tam nie spotka. Fuck UK !

PS. zapomniałbym - klejnoty królewskie - jedyna rzecz warta polecenia w Londynie.

środa, 21 października 2009

bełkot bełkot bełkot

Pierwsze co polecam to SI.com Ian Thomsen i jego wywiady ze scoutami, wiecie tymi co jeżdzą po halach, oglądają inne zespoły i ''się znają'' - warto przeczytać wszyscy rozpracowaniu od dołu do góry.
Tak sobie poczytałem o paru i wpadłem na Magic. Przyszli Vince, Bass, Barnes odeszli Hedo, Lee, zostali Gortat. Tak jak już nad nad tym myślałem Otis Thorpe zwyczajnie spierdolił. Związał sobie ręce i przez najbliższe 5 lat nie będzie mógł nic zmienić chyba że będzie można anulować kontrakty co było absurdalne i nie do pomyślenia w latach 80 więc nie przewiduje zmian w tym wypadku.
Co najważniejsze i najdziwniejsze to to jak ludzie szybko zapominają - 2 lata temu Nelson grał drugie skrzypce za Anthonym Johnsonem ponieważ SVG nie mógł znieść stylu gry Jameera i błędów przez niego popełnianych.
Rok później Nelson niewątpliwie się poprawił, zdecydowanie lepiej penetrował więcej trafiał, liderował i był siebie pewny niewątpliwie najważniejsza cecha u rozgrywającego, ale w połowie sezonu się połamał i już więcej nie zagrał.
Podsumowując SVG oddaje kluczyki do ofensywy Nelsonowi, któremu nigdy nie ufał ale 40 kilka dobry meczy zaważyło na decyzji. Biorąc pod uwagę to jak funkcjonowała ofensywa Magic w playoffs i jak wielka rolę pełnił Hedo - już pomijam jego wady - to naprawdę będę mocno zdziwiony jak Magic wyjdą poza 2 runde playoffs w tym roku z tym składem.
Ciekawostka Nelson nigdy(jeśli sie myle to nie zrobił tego więcej jak 2 razy) nie zanotował 10 asyst w meczu, Nelson nie widzi sensu w podawaniu do Gortata, Nelson jest SG na PG i widzieliśmy jaki ''pozytywny'' wpływ ma Nelson na wyniki Magic w Finałach.
Podsumowując Magic, którzy tak podobno chcą by Dwight się rozwinął w ofensywie - zamienili Courtneya ''nie musicie mi podawać, nie musicie mi rysować akcji wystarczą mi te ochłapy'' Lee i Hedo ''najlepszy point forward od czasu Pippena'' Turkoglu i Rafera ''jestem jednym z bardziej niedocenianych zawodników w lidze którzy co roku czynią olbrzymie postępy zaraz obok Stephena Jacksona'' Alstona na Jameera ''me me me'' Nelsona , Vince ''playoffs'' Cartera i całą plejade przepłaconych 8th manow. Brawo Stan brawo Otis powodzenia Dwight ! Zapamietaj dobrze te Finały bo długo długo tam nie wrócisz.

Z serii ''trejdowanie nie jest zabronione''
to jakiś pierwszy lepszy trejdzik pewnie ujrzymy już w październiku, a potem posypia się głowy jak wyklarują się ''have'' od ''havenots'' czyli ci co tankuja i maja zbędne kontrakty od tych co bedą chcieli wskoczyć na poziom wyżej.

Kto wchodzi w gre ?
''Haves''
Nuggets - maja prawie 10 milionów w papierku jako expiring contract z zeszłego roku i Wakrentein nie bedzie bał się tego uzyć jesli przyjdzie taka potrzeba - SJax ?

Miami - prawie 40 milionów w kończących się kontraktach, widzę dwie sytuacje kiedy odważa się to wykorzystać - nie wchodzimy do playoffs i musimy coś zrobić by Wade tu pozostał albo jesteśmy tak zajebiści ze jeden zawodnik dzieli nas od wskoczenia do ścisłej czołówki. Bioąc pod uwagę oba scenariusze to widząc skompstwo Rileya i Arisona czy tez pospolity kryzys daje 70% szans pierwszej opcji że trejd się stanie i jakieś 20% dla drugiej opcji. Podsumowując bieda bieda bieda i czarna dupa w Miami

Raptors - Bosh Bosh Bosh zatrzymać Bosha !!!

drużyn w stylu Bulls z zeszłego sezonu czyli '' o krok od playoffs'' na pewno pojawi się więcej wraz z trwaniem sezonu - może Pacers może Bobcats

''Have nots''

Bucks - Redd i Bogut
Warriors - SJax
Pistons - Rip i Tay
Suns - Amare/Nash ?
Kings - Martin
Grizzles- Iverson, Zach, Conely, Gay
Jazz - Boozer

Po weekendzie może wrzuce jakieś fotki z NFL London - jak opanuje html...

poniedziałek, 19 października 2009

Już za tydzień rusza NBA

W tym roku jestem w nastroju do kibicowania underdogom. Clippers, Warriors, Memphis, Heat, Bulls, Bobcats czy tez Nuggets(tak wlasnie oni).
Czemu miałby byc to rok Clippers ?
Lepiej powiedzcie mi czemu nie miałby?
Doszedł Rookie of the year, Baron wrócił z Tybetu i biorąc pod uwagę jego wypowiedzi(patrz Simmons deadline interview) to i Baron będzie w wielkiej formie, Kaman, Thornton poprawili się w wakacje, pozyskanie Butlera to był świetny ruch a w NBA jak to w NBA nic nie trwa wiecznie Mike Dunleavy nie jest co roku najgorszym trenerem w lidze a Steve Nash co roku nie awansuje do playoffs. Jak dla mnie dużo dużo pozytywów już na samym wstępie. Do tego Clippers maja to czego nie ma wiele drużyn w lidze marzących o tym by już w tym roku zaskoczyć lige.
Świeże nogi i głęboki skład - check
Baron Davis, Camby czyli ''byłem widziałem i wygrywałem już w tej lidze - check
Trener z prawdziwego zdarzenia - check
Pozytywny ''vibe'' wokół zespołu, żadnych większych kontuzji, żadnych problemów, wszystkim się podoba.
Nie widzę powodu by mieli lepszy sezon
niż Jazz - problem z Boozerem i spore braki na SG i SF, niech Sloan przestanie żartować z tym Millsapem na SF
niż Suns - at starting Center Channing Frye ! at starting shooting guard Jason Richardson ! and your coach Alvin Gentry ! Chwila o Suns. Uwielbiałem Gentry'ego z ksiażki SSOL, szczery, świetny i sympatyczny koleś można powiedzieć ze idealny asystent i kumpel ale trener z niego jest i będzie słaby, zwyczajnie zbyt ograniczony by pojąc lige. Do tego głębia składu nie powala - jeszcze starszy Steve Nash który od 3 lat ma w środku sezonu problemy z plecami i co roku omija kilka gier(0-20 są wtedy Suns ?). Suns będą chcieli biegać ale nie mają do tego ludzi Clippers Warriors czy Nuggets ich zwyczajnie rozstrzelają
niż Oklahoma - brakuje mi tam weterana i brakuje mi tam weterana trenera, nie mowie ze skład maja zły bo są z pewnoscią przyszłościa ligi ale podobnie jak Knicks nie maja w swoim składzie nikogo kto wie jak w tej lidze wygrywać i jak w niej grać

Co do Nuggets to dziwi mnie olbrzymia wiara w Blazers, którzy nic nie udowodnili i jedynie co zagrali to kosmiczny RS. Może i Oden w końcu się zregenerował ale to nie nogi przeszkadzały mu w grze tylko ciągłe łapanie fauli do tego nijak widze by Roy Aldridge duo było jakkolwiek lepsze od Carmelo Nene. Nuggets mimo wszystko sa zespołem kompletnym, pozyskali Afflalo (alldefensive NBA z potencjałem w ataku) i stracili jedynie Kleize z którego robi się zbawiciela Nuggets a tak naprawde nie mial 10 przeciętnych meczy w całym sezonie regularnym, rzadko kiedy trafiał, mało grał i lekko zawiódł wszystkich którzy na niego liczyli. W playoffs coprawda odżył ale na niewiele się to zdało. Droga do zwycięstwa/mistrzostwa prowadzi przez Carmelo i Nene jeśli Nuggets mają się liczyć w stawce o mistrzostwo to tych dwóch musi rozegrać swoje życiowe sezony.

Wschód poza playoffs
na pewno
Detroit, Knicks zdecydowanie najmniej charakteru w tych drużynach

zadziwią ale niezszokują
Wizards
tak naprawdę to od 2005 tam sie nic nie zmieniło. Arenas 2 lata nie grał w kosza, Jamison nadal jest tylko i aż kolesiem od zdobywania punktów w sytuacjach gdy zdawałoby się że to niemożliwe, Butler nadal jest najgorzej opłacana gwiazdą w NBA. Może i w końcu będą zdrowi, może i maja głębszy skład o Foye i Millera, ale prawda jest taka ze Wizards nie mogli i nie będą wygrywać dopóki nie będą mieli kogoś do kogo będą mogli podawać pod kosz - McGee będzie na tym etapie za 2 lata, Blatche to do-it-all ale i nie-wiadomo-kiedy-na-niego-liczyć a Flip Saunders jest na tym samym poziomie co Eddie Jordan jak nie gorszy. Jedyna istotna zmiana w Wizards od 2005 to to ze Barack Obama jest prezydentem i prezydent będzie na 20 kilku meczach, będzie świetna atmosfera, ESPN classics, playoffowa atmosfera - z pewnością będę ich oglądał ale w to że maja szanse pokonać Boston czy Cleveland zwyczajnie nie wierze.

niespełnione oczekiwania
Chicago Bulls
Co by nie mówić mają naprawdę dobrze skompletowany skład Rose, Deng ,Kirk, Salmons, Miller, Noah robią wrażenie idealne połączenie ofensywy z defensywą. Mimo wszystko chyba na te wielkie sukcesy chyba trochę za wcześnie, jest pare głodniejszych ekip i byczki będą musiały jeszcze rok poczekać zanim zacznie się ich poniekąd dominacja. Swoja droga akcje rozrysowane przez Del Negro w pamiętnej serii z Celtics były zdecydowanie jednymi z najlpeszych od czasu Pistons Larry'ego Browna.

kiedy indziej...

piątek, 16 października 2009

Startuje

Duzo nad tym myslalem, czasami mam ochote tyle napisac, tyle podyskutowac tyle powiedziec ze dziwie sie ze doszedlem do tego wniosku dopiero teraz. Patrzac na to co dzieje sie w internecie - Twitter, facebook, nk, WoW i inne cybernetyczne zycie to zakladanie bloga jest lekko przestarzale i nie-trendy.
Zyjemy w koncu w internecie, cale dni spedzamy przed komopterem i patrzac na to jak coraz bardziej zaglebiamy sie w internecie sprawia ze musze sie zastanawiac czy jest cos ze mna nie tak ze pisze do internetu, ze zamiast porozmawiac z kims, pisze do komputerow, do obcych ludzi ktorych nie znam i nie wiem czy chcialbym znac a takze nie wiem czy ich to interesuje. Tematyka bedzie rozna - duzo duzo NBA, pare spostrzezen z NFL i troche o muzyce szczegolnie rockowej ale troche i o Britney Spears.
Dzis natknalem sie na artykul na SI.com dotyczacy Kings, swietny draft 3 lata z rzedu. Tyreke Evans jako przyszly filar i podpora zespolu na lata. Przede wszystkim co uwielbiamto to ze Tyreke jako jedyny obok Griffina ma potencjal bycia franchise playerem(pwoiedzmy sobie Kevin Martin nim nigdy nie bedzie). Jennings(Peyton? Francis?) Rubio(Kidd) czy Flynn(poor-man Deron). Z Memphis od Calipariego od Worldwide Wesa. Czy mozna byl ktos pewniejszy w tym drafcie ?
Co z niego bedzie ? Sie jeszcze okaze juz sie mowi o ciaglych TripleDouble, stat filler, potencjal potencjal potencjal - zobaczymy. Ale co zachwyca mnie w Kings to to ze nie popelnili bledu podobnego do druzyn pokroju Bobcats i zatrudnili kogos kto nauczy ich grac w koszykowke. Patrzac na rozwoj Feltona, Okafora czy Geralda pod Brownem a tym co bylo przed Brownem moze spokojnie powiedziec ze postep w ich grze to niemal krok milowy, welcome to NBA ! Gay, Mayo Conely nadal jeszcze graja w NCAA. Dobry trener to nie tylko zwyciestwa ale tez i postep indywidualny, postep mysleniowy i nabieranie doswiadczenia ktorego nie nabraliby z kims kto nie ma pojecia i notuje 21-61 co sezon.
Swietny punkt w innym artykule Mannixa z SI
"We looked into the totality of these guys' careers and we talked to a lot of people that were around them," Wallace said. "We brought them in on our terms. We did not have to do a deal where we had to trade an O.J. Mayo or a Rudy Gay or a Mike Conley or a Marc Gasol. We didn't have to trade any draft picks. The longest contract is Zach with two more years. You can make the case that we were mortgaging our future if we started trading our core players. That's not the case. We are able to throw them on top of what we have and not shed any assets. Zach took cap room this year. He was essentially our free agent. And we got him for a less significant long-term commitment than if we went out and signed a new free agent on the market."
"At some point, you have to add some significant veterans to become more competitive to put yourself in position to be in games," Wallace said. "Or essentially your regular season begins to look like summer league. There has to be some meaning. Your players don't just grow with minutes; they grow with being in games that have some significance. Even if you don't make the playoffs, you're in the playoff race until later in the year. You're in higher stakes games in March and April."
i to mowia posmiewiska NBA Chris Wallace i Mike Heisley. Zeby sie rozwijac trzeba wygrywac, trzeba rywalizowac zarowno z przeciwnikiem jak i o miejsce w skladzie i minuty.

Patrzac na rebuilding Bobcats mozna powiedziec ze nawet jak 'Cats nie wejda do playoffs i wydali kupe forsy na Browna to i tak bylo warto, draftpicki sie rozwinely , skorzystaly z tego okresu i nauczyli sie gry. Mozna powiedziec ze dobry trener zwielokrotnia rozwoj zawodnikow tylko szkode ze w pewnym wypadku tak pozno.
Podobne odczucia chyba maja w Golden State. Nelson powinien odejsc ale gdyby odszedl to kto by go zastapil, jakis nowy koles, conajwyzej asystent pokroju Iavoroniego i Ellis, Randolph, Curry czy Biedrins niczego wiecej by sie nie nauczyli bo innego powodu nie widze dla ktorego go trzymaja. Bez Nelsona czeka ich powtorka z rozrywki i kolejne 10 lat beznadziejnosci i coroczne szukanie trenera. Patrzcie co w lidze jest na rynku Flip Saunders, Eddie Jordan i Lionel Hollins. szkoda ze nie ma Carlesimo i Iavoroni juz sie nie kwapi- takiej kadry trenerow to w NBA dawno juz chyba nie bylo.

Ostatni South Park z dziwkami - klasyk, moze juz mi sie nie chce tak smiac jak kiedys z ich odcinkow - seria 3-6, ale wciaz trzymaja wysoki poziom i nie widze niczego lepszego choc przyznam ze Wlatcy Moch sa naprawde niezli.
Jak SouthPark sie zmienil to juz inna sprawa, brakuje mi Barbradych, szkolnej i miastowej ekipy, malo kto utozszamia SP z Chefem a to byla przeciez jedna z glownych postaci, noi ogladajac teraz odcinki z pierwszych serii to roznica jakosci ''kreski'' wali po oczach i sprawia ze seria pierwsza wyglada bardziej archaicznie niz odcinki Psa Pluto.

Czytajac ESPN Simmons NFL picks trafilo mnie, moze to bylo takie oczywiste a ja taki glupi ale czytajac o Vegas pomyslalem sobie ze ktos tam w tym Vegas siedzi kto oglada miliony meczy, wie wszystko o zawodnikach, druzynach wie kazda plotke i wszystko o danym sporcie analizuje kupe danych i pracuje w sztabie opracowujacym stawki, +-, spready, punkty asysty i cokolwiek co da sie w sporcie opisac cyfra i placa im za to pieniadze i to na pewno nie male. Ciekaw jestem czy w gazecie Las Vega sa ogloszenia - Przyjme kogos do ustalania stawek i zakladow sportowych na calym swiecie !

Kiss wydaja plyte i beda na bank koncertowac - kto sie jara ? - i wyszla wkladka Teraz Rocka o Led Zeppelin - ktos czyta jeszcze Teraz Rocka - ktos pamieta jeszcze dawny Teraz Rock z lat 90 ?
Yes graja w Spodku - bylem na nich po zakonczeniu liceum - na 35lecie w Kongresowej - w pelnym skladzie, klasa sam dla siebie , szkoda ze bylem wtedy na etapie - nie poojmuje zycia czy tez jestem za glupi zyciowo by to docenic i zapamietac wiecej niz And you and I. Niestety piec lat pozniej poklocili sie z Andersonem, poszli w robienie kasy - Spodek ? you kid me ? Szkoda.
Jak to pwoiedzial kiedys Robert Fripp nie chce juz grac koncertow z King Crimson bo wie ze ani on ani pozostali nie beda w stanie zagrac tak jak 30 lat temu i nawet jesli dojdzie do koncertu to mozna zapomniec o wszlkich klasykach z pierwszych plyt z Schizoidem na czele.